pracownia Katarzyny Wyszkowskiej

Małopolski Instytut Kultury w Krakowie Z Katarzyną Wyszkowską rozmawia Agnieszka Jankowska-Marzec A.J.M.: Twoja pracownia mieści się (...)

Z Katarzyną Wyszkowską rozmawia Agnieszka Jankowska-Marzec

A.J.M.: Twoja pracownia mieści się w centrum Krakowa, na Starym Mieście, w kamienicy pochodzącej z końca XIX wieku – czy fakt ten ma dla Ciebie znaczenie?

K.W.: Szczególnie doceniam wyjątkowo komfortową dla mnie lokalizację, tuż przy Rynku, naprzeciwko Filharmonii. Czasami, kiedy pracuję latem przy otwartym oknie, docierają do mnie dźwięki koncertów. Dotarcie z domu do pracowni zajmuje mi jakieś pół godziny spacerkiem przez Planty. W okolicy mam też wszystko, czego potrzebuję do pracy: sklepy plastyczne czy budowlane, niedaleko znajduje się także moja ulubiona kawiarnia. A sam budynek jest ładny, ale w dość kiepskim stanie. Tak naprawdę ta kamienica wymagałaby gruntownego remontu, ale z drugiej strony wtedy zapewne wzrosłyby koszty wynajmu, tak że nie narzekam ;).

A.J.M.: Jakie są wady i zalety miejsca, w którym pracujesz?

K.W.: Dostrzegam przede wszystkim zalety: znakomita lokalizacja, spora powierzchnia i dobry dostęp światła słonecznego. Proporcja ceny do jakości jest naprawdę korzystna i uważam, że miałam ogromne szczęście, że udało mi się trafić na ten lokal. Bardzo doceniam również, że składa się ona z dwóch osobnych pomieszczeń, dzięki czemu mogę wydzielić osobną przestrzeń do pracy i do przechowywania prac. Pewne wyzwanie stanowi natomiast ogrzewanie zimą, a także bliskie sąsiedztwo linii tramwajowej, przez co jest dość głośno.

A.J.M.: Jak wygląda Twój typowy dzień pracy?

K.W.: Chyba nie mam typowego dnia, wszystko zależy od tego, na jakim etapie pracy jestem. Jeżeli mam akurat luźniejszy moment, to wpadam do pracowni na jakieś 3–4 godziny, a jeżeli trwa czas przygotowań do wystawy, to potrafię spędzać tam kilkanaście godzin dziennie. Zazwyczaj pracuję nad jedną konkretną pracą, nie wyobrażam sobie przeskakiwania na zmianę między, przykładowo, rzeźbą a obrazem. Lubię zaczynać dzień od kawy i posprzątania pracowni po poprzednim dniu, bo chaos w przestrzeni roboczej bardzo mnie rozprasza. Potem zazwyczaj biorę się za robienie luźnych notatek, które pomagają mi uporządkować pomysły.

A.J.M.: Swoja przygodę ze sztuką rozpoczęłaś od studiów na Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie. Skąd pomysł na taki właśnie wybór ścieżki edukacyjnej? Masz anielską cierpliwość i zabytki to Twoja pasja (to według mnie istotne cechy charakteru przyszłych konserwatorek dzieł sztuki ;])?

K.W.: Rzeczywiście mam dużo cierpliwości i lubię manualne, powtarzalne czynności, które są główną składową pracy konserwatorki dzieł sztuki. Tak naprawdę już w liceum wiedziałam, że chciałabym zostać artystką, ale chyba wtedy zabrakło mi odwagi i konserwacja wydawała się wyjściem pośrednim, kompromisowym. Wyobrażałam sobie, że po tych studiach będę mieć również przestrzeń na własną praktykę artystyczną, a jednocześnie zdobędę stabilniejszy zawód. W trakcie studiów jednak dotarło do mnie, że konserwacja to dziedzina raczej techniczna i naukowa niż artystyczna, że to nie do końca jest moja wymarzona droga, dlatego zdecydowałam się na drugi kierunek – malarstwo.

A.J.M.: Jak oceniasz doświadczenia zdobyte na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie? Kiedy poczułaś, że malarstwo to medium, któremu chcesz się w dużym stopniu poświęcić?

K.W.: Malarstwo towarzyszyło mi od dość młodego wieku. Na pierwsze zajęcia plastyczne zostałam zapisana jeszcze w podstawówce i od tego czasu malarstwo stało się najbliższym mi medium. Paradoksalnie, podczas studiów na tym wydziale odkryłam możliwości przekraczania go i zaczęłam eksperymentować z pracami przestrzennymi. Moja obecna praktyka jest zawieszona pomiędzy tradycyjnym technologicznie malarstwem a rzeźbą czy instalacją z elementami malarskimi.

Studia były dla mnie czasem na podejmowanie eksperymentów. Testowałam także wiele innych mediów, z którymi już nie pracuję, bo nie polubiłam się z nimi, jak chociażby animację albo wideo. Na pewno ogromny wpływ na mnie miała atmosfera panująca w pracowni, w której byłam, gdzie zachęcano nas do poszukiwania własnej drogi.

A.J.M.: Jak wygląda Twoja metoda? Podchodzisz do tworzenia prac bardziej konceptualnie czy dajesz się ponieść emocjom?

K.W.: Zdecydowanie bliższe jest mi podejście konceptualne, choć pierwsza motywacja do zajęcia się danym tematem zazwyczaj ma również emocjonalne podłoże. Mam na myśli, że zawsze pracuję z tematami, które są mi bliskie i ważne dla mnie, ale zawsze rozpoczynam od porządnego i gruntownego riserczu. Dopiero kiedy zgromadzę dostatecznie dużo informacji na dany temat, zaczynam szukać dla niego odpowiedniej oprawy wizualnej. Wtedy też podejmuję decyzję o medium, które uznam za najbardziej adekwatne do podjęcia danej historii. Proces pracy nad obiektem czy obrazem jest u mnie dość analityczny i niewiele tam spontaniczności.

A.J.M.: W Twoim artystycznym dorobku obok malarstwa istotną rolę odgrywają obiekty, instalacje, ceramika i wideo. Co skłoniło Cię do wyjścia poza dwuwymiarową powierzchnię płótna?

K.W.: Malarstwo w pewnym momencie przestało mnie satysfakcjonować. Zależało mi wtedy, aby moja sztuka była mocno komentująca i osadzona w konkretnym kontekście polityczno-społecznym. Wyjście poza dwuwymiarową płaszczyznę podobrazia oferowało szersze spektrum możliwości snucia narracji wizualnej. Poza tym doświadczenie pracy z nowymi materiałami i technikami dawało mi dużo ekscytacji. Bardzo lubię fizyczny aspekt rzeźbienia, podczas którego jestem stale w ruchu, muszę ciągle kombinować jak na przykład coś zamontować albo przyciąć, i które jest znacznie bardziej wyczerpujące niż machanie pędzlem. Po jakimś czasie wróciłam do malarstwa i okazało się, że doświadczenia zebrane przy pracach przestrzennych mogę wykorzystać również na polu malarskim. Myślę, że konstruowanie form przestrzennych oddziałało na moją wyobraźnię wizualną i wpłynęło na to, jak obecnie maluję.

A.J.M.: Obecnie jesteś studentką Szkoły Doktorskiej krakowskiej ASP; przygotowywany przez Ciebie doktorat dotyczy „badania potencjału przestrzennych sztuk wizualnych do generowania alternatywnych sposobów myślenia o relacji człowieka z pracą”. Współcześnie wiele się mówi o nowym stosunku do pracy Twojej generacji. Czy rzeczywiście o nowym postrzeganiu tych relacji decydują kwestie pokoleniowe?

K.W.: Na pewno. Mentalność pokolenia moich rodziców ukształtowało między innymi doświadczenie dzieciństwa w latach peerelowskiego niedoboru, a następnie dzikiej prywatyzacji lat 90., której towarzyszyły liczne nadzieje i obietnice sukcesu. Bardzo interesuje mnie, jak konteksty socjoekonomiczne wpływają na wytworzenie się określonych postaw życiowych i wyobrażeń na temat otaczającej rzeczywistości. Myślę, że moje pokolenie zaczyna problematyzować neoliberalny etos zapierdolu, bo okazało się, że jego przestrzeganie nie gwarantuje niczego.

A.J.M.: Pracujesz bardzo intensywnie. W chwili kiedy rozmawiamy, trwa Twoja kolejna wystawa indywidualna: Per aspera ad astra w galerii Szara Kamienica. W październiku z kolei prezentowałaś prace w Cricotece; czy nie odczuwasz znużenia, a może presji, aby nie zwalniać tempa, skoro zyskałaś rozpoznawalność i bardzo dobrze sobie radzisz w polskim artworldzie?

K.W.: Rzeczywiście, ostatnie miesiące były dla mnie bardzo intensywne twórczo. Nie do końca miałam na to wpływ, tak akurat poukładała się dyspozycyjność moja oraz tych instytucji. To faktycznie bardzo absorbowało, ale z drugiej strony te wyzwania wiązały się dla mnie z ogromną ekscytacją, ponieważ uwielbiam robić wystawy. Dodatkowo, zarówno w przypadku Cricoteki, jak i Szarej Kamienicy, pracowałam ze wspaniałymi osobami kuratorskimi i mam poczucie, że te doświadczenia bardzo dużo mi dały. Teraz na szczęście będę mogła trochę zwolnić i bardziej skoncentrować się pracy riserczowej, zastanowić się, z jakimi wątkami teraz popracuję.

A.J.M.: Skoro rozmawiamy o pracy, to czuję się zobowiązana zadać pytanie o Twoje plany na najbliższą przyszłość.

K.W.: Na razie nie pracuję nad kolejną wystawą, potrzebuję skoncentrować się na studiach i na czekającej mnie niebawem ocenie śródokresowej, do której będę musiała się przygotować. Potem zacznę szykować się do indywidualnej wystawy w galerii Import Export, z którą współpracuję. Wernisaż wstępnie planujemy na początek lata.

A.J.M.: Dziękuję za rozmowę!

Skip to content