pracownia Julka Kosina i Pawła Słoty

Małopolski Instytut Kultury w Krakowie Z Juliuszem Kosinem i Pawłem Słotą rozmawia Agnieszka Jankowska-Marzec A.J.M.: Współdzielenie pracowni (...)

Z Juliuszem Kosinem i Pawłem Słotą rozmawia Agnieszka Jankowska-Marzec

A.J.M.: Współdzielenie pracowni to spore wyzwanie: jak udaje się wam w niej razem pracować? Jak się domyślam, o waszej „współpracy pracownianej” zadecydowała chyba długoletnia znajomość, a może inne czynniki?

P.S.: Tak, znamy się z Julkiem już prawie 22 lata, razem kończyliśmy Liceum Plastyczne w Częstochowie, potem studia na Wydziale Malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Teraz nawet pracujemy na jednym wydziale naszej macierzystej uczelni: Architekturze Wnętrz. Od zakończenia studiów zawsze razem wynajmowaliśmy pracownie. Niestety co roku zmienialiśmy lokalizacje z różnych powodów – najczęstszym było to, że budynek idzie do rozbiórki i dostawaliśmy wymówienia, tak jak w przypadku Prodlewu przy ul. Mogilskiej, a potem słynnego Telpodu na Zabłociu. W 2018 roku zdecydowaliśmy się przystąpić do konkursu na pracownie twórcze miasta Krakowa. Otrzymaliśmy lokal, w którym od tamtego czasu pracujemy. Myślę, że bez problemu udaje nam się działać twórczo, każdy z nas ma swój „kawałek podłogi” i staramy się nie wchodzić sobie w drogę, Ja zazwyczaj zaczynam pracę w godzinach rannych, a Julek przychodzi po południu czy też pracuje wieczorami, więc każdy znajduje moment, kiedy może być w tej przestrzeni sam ze swoimi obrazami.

J.K.: Powtórzę to, co wspomniał przed chwilą Paweł. Zaraz po studiach obydwaj szukaliśmy miejsca do pracy. Już wtedy znaliśmy się z Pawłem na tyle długo, że jej współdzielenie nie było dla nas problemem. Mimo iż zazwyczaj były to małe przestrzenie (pierwsza pracownia miała ok. 14 m2), to udawało nam się znaleźć w nich własny kąt.

A.J.M.: Jakie były wasze początki przygody ze sztuką? Czy wyrośliście w artystycznych domach?

J.K.: W moim domu były albumy ze sztuką, na ścianach zawsze wisiały obrazy, rodzice interesowali się kulturą w jej rozmaitych przejawach, a mnie w wyniku wielu zbiegów okoliczności coś pchnęło akurat w stronę malarstwa.

P.S.: Mój Tata był malarzem, nauczycielem akademickim na wydziale sztuki Uniwersytetu Jana Długosza w Częstochowie. Od małego, czy tego chciałem czy nie, byłem skazany na sztukę. Tata zabierał mnie do swojej pracowni, gdzie dostawałem farby plakatowe lub kredki i siadałem przy jego ogromnym biurku, dokonując pierwszych prób „malarsko – rysunkowych” Uwielbiałem tę przestrzeń. To Tata nauczył mnie szacunku do warsztatu. Nauczył patrzeć i widzieć. Oczywiście też zabierał mnie na uczelnię, do prowadzonej przez siebie pracowni rysunkowej pełnej studentów. Tak jak mówiłem przed chwilą, byłem po prostu skazany na sztukę!

A.J.M.: Decyzja o studiowaniu malarstwa była oczywistym wyborem?

J.K.: W momencie, w którym zapadła, wydawała mi się oczywista – akurat udało mi się w tamtym czasie pokonać jakiś próg w malowaniu, które zaczęło przynosić więcej satysfakcji niż pozostałe dyscypliny.

P.S.: Tak, w trakcie liceum pokochałem malować, nie widziałem siebie na innym wydziale.

A.J.M.: Czy gdybyś dysponował odpowiednimi środkami, zdecydowałbyś się na wynajem osobnej, większej pracowni?

P.S.: W tym momencie nie, jest to dla mnie nadal pracownia wymarzona. Ma ponad 70 m2, czyli na osobę około 35 m2. Naprawdę, dla mnie przestrzeń, jaką dysponujemy teraz, to luksus.

J.K.: Ja z kolei zakładam, że nadejdzie taki czas, że będziemy potrzebować i jednocześnie będziemy mogli sobie pozwolić na posiadanie osobnych lokali.

A.J.M.: Jakie warunki powinna Twoim zdaniem spełniać idealna pracownia?

J.K.: Idealna pracownia powinna być przestronna, mieć dobre światło i bieżącą wodę.

P.S.: Ja „zaszaleję” – powinna mieć widok z okna na las, wodę, rzekę.

A.J.M.: Jakie są wady i zalety miejsca, w którym obecnie pracujesz?

J.K.: Jedyną wadą obecnej pracowni jest to, że moment, w którym mamy wystarczającą ilość dziennego światła, nie trwa zbyt długo. Cała reszta jest bez zarzutu.

P.S.: Zaleta to niewątpliwie lokalizacja w centrum Podgórza. Wszędzie jest blisko i choćby nawet wyjście do sklepu plastycznego nie odrywa na za długo od pracy. Wadą są wycieczki turystyczne, latem idzie grupa za grupą, przewodnicy z głośnikami, w niektóre dni to dosyć męczące.

A.J.M.: Jak wygląda Twój typowy dzień pracy?

J.K.: Coraz trudniej opisać mi mój regularny typowy dzień pracy, lubię próbować różnych technik, mediów itd. Elementy rutyny pojawiają się w momencie, kiedy dany cykl lub seria prac jest „rozpędzona”. Wówczas wystarczy przejść w odpowiedni tryb. Zdarzają się jednak dni oporne, z chmurą pytań, na które przynajmniej w jakiejś części trzeba spróbować sobie odpowiedzieć. Długotrwały brak namacalnych rezultatów bywa frustrujący, jednak z perspektywy czasu doceniam te momenty pozornego zastoju i pozwolenia sobie na nierobienie niczego konkretnego.

P.S.: W pracowni pojawiam się rano, zaczynają się próby zabrania się do pracy. Bywa, że ograniczają się do patrzenia w białe płótno, a czasami od razu zabieram się do pracy z przerwą na kawę czy obiad. Tak schodzi mi dzień. Po prostu siedzę i maluję.

A.J.M.: Co dla was jest najbardziej fascynujące w medium malarskim?

J.K.: To zabrzmi banalnie, ale nieograniczona ilość możliwości, jakie niesie białe płótno i kilka farb.

P.S.: Cały proces tworzenia, to jest magiczne. MAGIA, WOLNOŚĆ!

A.J.M.: W jaki sposób tworzysz obrazy: pracujesz w oparciu o fotografie, tworzysz szkice, pracujesz nad kilkoma obrazami równocześnie czy może uwagę poświęcasz jednemu dziełu?

P.S.: Ja pracuję cyklami. Pierwszym i bardzo dla mnie ważnym były „Przestrzenie ujawnione”. Chciałem w nich przedstawić świetlne fluidy, będące w przestrzeni miasta swoistą „świetlną aurą”, emanującą swoją siłą wokół nas. Owa aura przemieszcza się nieustannie, mieniąc się wszelkimi barwami. Za pomocą światła starałem się ukazać złożoność definicji przestrzeni malarskiej, wyrażanej charakterystycznymi zestawieniami kolorystycznymi. Intensywny ruch, gra świateł, szybkość zmieniających się kadrów w nocnym, miejskim pejzażu to doskonała inspiracja dla rejestrującego cały ten zgiełk, za pomocą aparatu fotograficznego artysty, aby potem w ciszy pracowni zinterpretować, przełożyć to, co zanotowane, na język malarski. Powstałe obrazy były również próbą zobaczenia tego, w czym żyjemy, współczesnej przestrzeni oraz romantyzmu współczesnego człowieka w mieście. Następnym cyklem były „Reminiscencje światła”, gdzie zainteresowanie tematem próbowałem skierować na inne przestrzenie – mniejszych miast i miasteczek czy nawet wsi, gdzie jeszcze można spotkać głębie nocy z minimalnymi efektami świetlnymi.

J.K.: Ostatnimi laty szkicownik stał się dla mnie ważny. Szczególnie w momentach pracy nad nową serią lub cyklem. Pozwala wpaść w rodzaj transu, w którym jeden motyw pociąga za sobą kolejny. Taka udana „szkicownikowa sesja” przynosi pomysły, które trudno wykoncypować na sucho. Czasem pomijam jednak ten etap, chcąc zachować świeżość przy większym formacie. Jeśli chodzi o metodę pracy, wiele zależy od konkretnego pomysłu. Od kiedy pamiętam, pracuję nad kilkoma rzeczami jednocześnie. Zawsze wydawało mi się to naturalne, że trzeba dać percepcji trochę oddechu.

A.J.M.: Nad czym obecnie pracujecie? Zdradźcie mi proszę swoje najbliższe plany wystawiennicze!

J.K.: Obecnie pracuję nad obrazami, dla których punktem wyjścia są szachy. Przeglądam historyczne partie dawnych i niedawnych mistrzów, amatorów, silników szachowych i sztucznej inteligencji, a potem przekładam je na linearny język geometrii. Do zobaczenia efektów zapraszam w październiku do Galerii IMO w Starym Sączu, tam zostanie zaprezentowana po raz pierwszy część tej serii w ramach wystawy zbiorowej Geometria ruchu.

P.S.: Ja natomiast pracuję nad „Mikroprzestrzenią pejzażu”. To powrót do pejzażu – jedynej, naturalnej, obiektywnej rzeczywistości, której ogląd można dalece zindywidualizować, subiektywizować. Analiza malarska tej mikroprzestrzeni to penetrowanie form realistycznych, wyrażanie pejzażu przez pogłębioną refleksję malarską i filozoficzną. Mikroprzestrzeń pejzażu to także poszukiwanie jego skali. W styczniu/lutym 2025 ten cykl obrazów chciałbym zaprezentować na indywidualnej wystawie w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie.

A.J.M.: Dziękuję za rozmowę.

Skip to content